Czarny protest w dobie pandemii



Nie chciałam w to wierzyć. Nie mogłam pojąć jak można chcieć tak oszukać swoich obywateli i wykorzystać czas strachu i niepewności do takich celów. Zamiast walczyć z wirusem, z pandemią i zapaścią polskiej gospodarki, rząd postanowił wyjść na wojnę z kobietami. Znowu.

To już jest nie tylko przykre. To jest podłe. Kobieta kobiecie staje się wilkiem. Matka, żona, aktywna działaczka, która powtarza, że walczy o wolność, atakuje pozostałe kobiety za to, że mają prawo myśleć inaczej. Nie przyjmując żadnych argumentów, nie słuchając głosów z ludu, za wszelką cenę ślepo dąży do tego, aby postawić na swoim. I chyba tylko o to chodzi, bo patrząc na wypowiedzi autorki ustawy i jej podejścia do rozmów i negocjacji, to jest dla niej najważniejsze. Bo jak inaczej nazwać próbę przeforsowania czegoś co powoduje tak ogromny sprzeciw społeczny?

Udało się z wyborami. Tajne głosowania pod przykrywką nocy zostały uznane za wiążące. Świat się z nas śmieje, Polacy pytają jak to możliwe, a ja siedzę i zastanawiam się za jakie grzechy muszę uczestniczyć w tej farsie. Ciężko uwierzyć, że mamy dwudziesty pierwszy wiek. Hasło "Jesień średniowiecza" jeszcze nigdy nie było bardziej adekwatne. Ale idźmy o krok dalej.

Manipulacja narodem sięga zenitu, gdy pada hasło o projekcie Kai Godek. Korzystając z tego, że na ulicach policja i wojsko kontroluje obywateli, że mamy kwarantannę i dla własnego bezpieczeństwa należy siedzieć w domu, Kaja postanowiła poruszyć na nowo kwestię ustawy. Perfect timing.

Tym razem nie wyjdę na ulicę. Ja i reszta kobiet będziemy w domu. Dla bezpieczeństwa swojego, ale też swoich bliskich. To jednak nie znaczy, że będziemy cicho. Nie ma mojej zgody na podejmowanie decyzji za mnie. Rząd niech zajmie się swoimi sprawami - moje ciało, moje decyzje to tylko i wyłącznie moja sprawa. Nie chcę siedzieć ze spuszczoną głową, gdy świat w którym żyje zamienia się w piekło dla kobiet.

Cały świat walczy o równouprawnienie, o prawa człowieka i prawa kobiet, a Polska się cofa. I to o kilka wieków do tyłu. Jestem przerażona. Boję się o siebie, ale i o swoją córkę. Nie chcę, aby żyła w Państwie, które jej nie szanuje, gdzie jest nikim. Chcę, aby miała swoją szansę w świecie i żeby żaden idiota jeden z drugim prowadzeni przez nawiedzoną maniaczkę, zabrali jej możliwości na odkrywanie siebie i bycia sobą.

Protest przez media społecznościowe, protest samochodowy, protest z okien naszych domów - każda forma jest dobra, aby być słyszanym. Tylko czy to wystarczy? Rząd już niejednokrotnie udowodnił, że nie liczy się z zdaniem swoich obywateli. Dlaczego teraz miałoby być inaczej?

Jestem zmęczona. Walką o siebie, o dziecko, o męża. Walką o godną opiekę zdrowotną, o dostęp do badań, o równe płace. Jestem zmęczona ciągłymi zmianami w prawie, które podcinają skrzydła nam, przedsiębiorcom.

Już dosyć powtarzania tego samego scenariusza co kilka miesięcy. I ten proces będzie inny. Ludzie mają dość, coraz więcej głosów powtarzających, że demokracja w Polsce to już tylko frazes, który nic nie znaczy. To bomba z odpalonym zapłonem.

To wszystko wybuchnie. Z wielką siłą. Za dużo niedopowiedzeń, decyzji, które nigdy nie powinny były zostać podjęte. Ten domek z kart się chwieje, a władza wydaje się tego nie zauważać.

Sama podpalę ten lont. Ja i tysiące Polek, które mówią DOŚĆ. Ja i tysiące Polaków, którzy mają DOŚĆ. To pora na nowy porządek.

Komentarze